Technologia tłumaczeniowa

Fantazja - tłumaczenie nazw własnych

Największym problemem tłumacza są nazwy własne. Pojawia się pytanie, czy tłumaczyć, czy nie. W większości przypadków rozwiązanie jest proste - tłumaczysz biografię, masz już znane nazwisko, lub nazwy miejsc, których nikt nigdy nie przetłumaczył i nie będziesz tego zmieniać. Sytuacja zmienia się diametralnie, jeśli tłumaczysz teksty fantasy.

Jak radzą sobie z tym profesjonaliści?

Tłumaczenie fantastyki nie jest łatwym zadaniem. Te wszystkie wymyślone słowa, miasta, języki, kraje i nazwy, które mogą, ale nie muszą mieć znaczenia symbolicznego. Czasami odpowiedź jest oczywista. Spójrzcie na serię "Miecz Prawdy" Terry'ego Goodkinda. Zeddicus Zu'l Zorander staje się zwykłym Zeddicusem. Nie ma możliwości przetłumaczenia jego imienia czy nazwiska, ponieważ istnieją one tylko po to, by służyć celom Wszechświata. Problem rozwiązany, prawda? Nie do końca. Spójrzmy na tłumaczenia nazw własnych, które są kombinacją lub dwóch lub więcej w pełni przetłumaczalnych i zrozumiałych słów. Harry Potter był świetnym przykładem tłumaczenia, które stawiało wiele wyzwań. Książki J.K. Rowling są pełne takich słów. Ale ponieważ składają się one z dwóch różnych elementów, nabierają zupełnie nowego znaczenia.

Hogwart jest idealnym przykładem dylematu tłumaczeniowego. Hogwart składa się z dwóch słów, "hog" (świnia), oraz "warts" (brodawka). Tłumacz musiał zdecydować, czy tak jak w wielu innych przypadkach wymyślić po polsku słowo na nazwę szkoły bohatera, trzymać się oryginału, czy spróbować przetłumaczyć go tak, by zachował częściowo znaczenie wyznaczone przez elementy, z których się składa. W tym przypadku postanowił trzymać się oryginału.

Lokalizacja książek i gier

Kolejnym dobrym przykładem są książki oparte na grze RPG "Warcraft". Te książki również pokazują jak zmieniły się metody tłumaczenia. W starszych książkach nazwy własne były tłumaczone bardzo rzadko lub wcale. W nowszych książkach sytuacja jest jednak inna. Jeśli to możliwe, nazwy własne są tłumaczone na język polski tak dosłownie, jak to tylko możliwe. W jednej z nich, książce zatytułowanej. "Illidan", tłumaczone są wszystkie imiona bohaterów, a nie tylko nazwiska. Czytelnik natknie się na "Maiev Song of the Shadow". Możemy też natknąć się na takie perełki jak Garosh Hellscream (Garrosh Hellcreek), Genn Greyhawk (Greymane) czy Sylvanas Windrunner (Sylvanas Windrunner).

Jakie opcje pozostają tłumaczowi? Która metoda będzie najbardziej przyjemna dla przyszłych czytelników pod względem tłumaczenia? Osobiście nie zastosowałabym ostatniej techniki. Jednak każdy tłumacz będzie sobie radził z nazwami własnymi według własnych preferencji (lub zaleceń autora). Lingwista może mieszać dwie lub trzy techniki, jeśli jest to konieczne, ale nie jest to rzadkie. Niektórzy mogą nie zgadzać się z tymi metodami, ale w wielu przypadkach są one dobrym rozwiązaniem. Crookshanks brzmi dla polskojęzycznych lepiej niż "Crookshanks", a Hogwart, koniec końców, to świetna nazwa.

(A.M.)